Totalnie nie jestem jesieniarą. Nie cierpię zimna i temperatury poniżej 15 stopni. To, że drzewka takie ładne i kocyś ojojoj mięciutki, i pomarańczki takie taniutkie, w ogóle do mnie nie przemawia. Jednak w tym roku udała się wyjątkowo piękna i dosyć ciepła jesień, co sprawiło, że nawet cieszyłam się tym czasem. Kilka razy wyskoczyłam w góry, sporo spacerowałam, zaczęłam biegać (!!!) i pokochałam herbatę zimową z imbirem pomarańczą i cytryną. Teraz patrzę - śnieg za oknem. Ślicznie, tylko znowu zacznę marznąć... (Jeśli wiecie, gdzie kupić wełniany, długi, ciepły płaszcz, ew. ładną puchówkę a'la himalaista, w której będę mieć pełen komfort nawet przy -20, to piszcie. Może jakoś przetrwam tę zimę.)
Jak na siebie czytałam w ciągu tych dwóch miesięcy bardzo dużo. I to nie byle czego, bo trafiło się kilka literackich perełek i książki, które na pewno trafią również do podsumowania roku. Wynik październikowy: 8 książek. Listopadowy: 7. Jest radość, nawet jeśli to głównie cieniutkie książki. Nie będę pisać o wszystkich tych pozycjach - tym bardziej, że większość z nich pojawiała się na moim instagramie.
(Pragnę Wam również wytłumaczyć, dlaczego przy wpisach z podsumowaniami zawsze pojawiają się słodkie zwierzątka - bo są słodkie i poprawiają humor)
Dropie Natalki Suszczyńskiej
Czytane na zajęcia z literatury najnowszej. Bardzo fajny (myślę, że tutaj to dobre słowo), ciekawy debiut. Zbiór opowiadań, w których trochę szwankuje ontologia, bo w końcu nie wiemy, czy labrador Borys Szyc był rzeczywiście psem, człowiekiem czy Tomaszem Kotem. Trudno też powiedzieć, czy tytułowe dropie to naprawdę tak zacni politycy i mówcy. Bohaterowie nie potrafią sobie znaleźć swojego miejsca. Kobieta pracująca w bankomacie pomieszkuje na śmietniku i w psiej budzie, co wcale nikogo nie dziwi. Ktoś inny mieszka w kiosku, co dziwi tylko nielicznych. Artyści tworzą hurtowo, żeby móc mieszkać w artystycznych piwnicach. Mieszkanie z dropiami okazuje się niewypałem, bo ileż można jeść ziarno. Twórcy z YouTube'a mogą robić, co chcą. Polecam Dropie, tchną jakąś twórczą, orzeźwiającą swobodą.
Marta Elizy Orzeszkowej
Czytane na pozytywizm. Powieść Orzeszkowej omawiamy na ćwiczeniach od początku semestru, co jest dla mnie nowym doświadczeniem tak dogłębnego, wspólnego czytania prozy. Prosta historia okazuje się mieć kilka den i nawiązywać do wielu teorii socjologicznych i filozoficznych, a także do ówczesnej seksuologii. Opowieść jest przykra, bo mówi o kobiecie jako towarze, kobiecie ograniczonej przez społeczne konwenanse.
po drugiej stronie Elizy Kąckiej
Czytane do licencjatu. Kącką zachłysnęłam się, czytając w wakacje Elizje. I jakoś tak dziwnie wyszło, że chcąc pisać licencjat o współczesnej eksperymentalnej prozie kobiecej, piszę o po drugiej stronie siebie, Taborskiej i surrealizmie. Książka intrygująca, senna autobiografia, w której nie tak łatwo oddzielić to, co prawdziwe, od tego, co wyśnione. A może w ogóle nie należy czynić takiego rozróżnienia?
Senny żywot Leonory de la Cruz Agnieszki Taborskiej z kolażami Seleny Kimball Czytane do licencjatu. Surrealistyczna biografia świętej, która nigdy nie istniała (czy aby na pewno?) i która swoimi sennymi wizjami inspirowała rzeszę surrealistów. Bardzo polecam! Można szybko i przyjemnie, w praktyce i teorii, zapoznać się z surrealizmem. Na uwagę zasługują też kolaże, które nie tylko ilustrują treść książki, ale raczej jej towarzyszą na równych prawach.
Zbrodnia i kara Fiodora Dostojewskiego
Czytane trochę dla siebie, trochę na zajęcia z literatury rosyjskiej. Niby mieliśmy tę książkę jako lekturę w liceum, ale wtedy jej nie przeczytałam. Oczekiwania oczywiście miałam spore, bo to przecież KLASYKA, przecież to geniusz literatury światowej, przecież to DOSTOJEWSKI. No i co? Takie se. Przyjemne, ale żeby od razu arcydzieło? Raskolnikow jest męczący, Sonia głupia, bohaterowie wszyscy jak jeden mąż irytujący. Szanuję, ale mnie nie ruszyło.
Krótka wymiana ognia Zyty Rudzkiej
Czytane na zajęcia z literatury najnowszej. Wcięło mnie podczas lektury. Mocna, trochę wulgarna, nieoczywista, mięsna. Bohaterka-narratorka jest kobietą w kwiecie wieku, poetką, niczym nie przypomina stereotypowych staruszek. Snuje opowieść o wojnie, rodzinie, o swojej seksualności. Ile w tej historii jest prawdy - nie wiadomo. Może Roma wodzi nas za nos i zmyśla jak najęta? W końcu to pisarka.
Kometa nad Doliną Muminków Tove Jansson
Czytane trochę na zajęcia z literatury dla dzieci i młodzieży, trochę dla siebie. Jestem totalnie zachwycona! Nie widzę w tym nic upiornego czy dziwnego. To słodka, prawdziwa opowieść, przepięknie ilustrowana, ikoniczna, uwrażliwiająca. Polecam!
Lekcje kwitnienia Katarzyny Pochamary-Balcer
Czytane dla siebie. Książka krótka, ciekawa, proza punktów widzenia. Pełna niedopowiedzeń i urwanych wątków historia tworzenia się i rozpadania sekty. Poznajemy sekciarskie techniki "uwodzenia", ludzkie motywacje. Co musi dziać się w życiu człowieka, że dla towarzystwa i akceptacji przytula się nago do drzew i medytuję nad obrazem siebie jako kwitnącej rośliny - najdoskonalszej formy istnienia?
Inni ludzie Doroty Masłowskiej
Czytane na zajęcia z literatury najnowszej. Czytane po raz drugi. Choć raperski styl narracji i stereotypowe przedstawienie Polaków nie do końca mnie przekonują, jest w tej książce coś nowego, interesującego, a nawet skłaniającego do refleksji. Jak często sama patrzę na innych ludzi i mówię sobie: może moje życie to syf, ale tamci mają gorzej, tamci są jeszcze bardziej żałośni? Krytyka typów ludzkich czy krytyka krytykowania ludzi dla lepszego samopoczucia? Jeśli to drugie, to nawet tę książkę szanuję.
To tyle z października i listopada. Jak widać, w zdecydowanej większości czytałam polską literaturę oraz prozę pisaną przez kobiety. Panowie stanowili jedynie 4/15 moich lektur. Cieszy mnie, że było w tych dwóch miesiącach tyle dobra.
Za to już niedługo czytelnicze podsumowanie całego roku 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz