09 kwietnia

Jestem feministką? Kobieta w kulturze. Krytyka feministyczna. Literatura kobieca



Co oznacza, że Antygona była jedynym synem Edypa? Czy księżniczki Disneya to jedynie małe dziewczynki o wielkich oczach z bufiastymi rękawami? Czy Lady Makbet była bardziej mężczyzną od swojego męża? Czemu noc utożsamiamy z kobietą, a dzień z mężczyzną? Kim były femme fatale? Dlaczego kobiety u Sienkiewicza są tak blade? Dlaczego Grażyna i Mulan przebierały się za facetów? Czemu mówimy "literatura kobieca", a nie mówimy "literatura męska"? Dlaczego kobiety w kulturze gadają głównie o miłości, związkach i facetach? Jak często w dziełach kultury dwie kobiety rozmawiają o czymś innym? Co oznacza porównanie pisarki do Arachne? Czy feminizm oznacza zrównanie kobiet do poziomu mężczyzn? Czy feminizm to tylko twarde, niezależne babki ratujące świat? Czemu określenie "babski" ma zabarwienie pejoratywne, a powiedzenie do faceta "baba" go obraża? Czemu powiedzenie kobiecie "masz jaja" nie jest obraźliwe? Co oznacza kobiecość? Dlaczego literatura i kinematografia ma z nią zwykle taki problem?

Mój tekst to teoria spiskowa, niezadowolenie, namysł i próba interpretacji współczesnej kultury. A raczej roli, jaką w niej pełni kobieta. Od razu zastrzegam - nie siedzę głęboko w krytyce feministycznej, nie znam wszystkich publikacji i teorii na ten temat. Opisuję wrażenia - jeśli błędne, poprawcie mnie i odeślijcie do odpowiednich (najlepiej ciekawych) źródeł. Ten tekst mówi o nadziei. Nadziei, że kiedyś kobieta zaistnieje w literaturze jako pełnowartościowa, nie musząca się wiecznie bronić jednostka, nieprzyrównywana w żaden sposób do mężczyzny. Wydaje mi się, że wbrew pozorom droga jeszcze długa... (UWAGA! Post też będzie długi)

Zacznijmy od krótkiego testu. Czy w książce, którą ostatnio czytałeś/aś:
  1. pojawiły się co najmniej dwie (posiadające imię) postacie kobiece,
  2. które prowadziły ze sobą rozmowę,
  3. dotyczącą czegoś innego niż mężczyźni? 
I jak? Bardzo źle? Pewnie większość z Was spotkała się już z testem Bechdel (a właściwie Bechdel-Wallace). Punkt pierwszy - zwykle odpowiedź brzmi tak. Drugi - raczej tak. Trzeci... Na trzeci mnie samej trudno znaleźć bez namysłu chociaż JEDNĄ książkę, w której żadne kobiece pogaduchy nie kończą się na facetach. Spróbujcie znaleźć książkę, w której to dwóch facetów rozmawia o czymś innym niż kobieta - prawda, że jest to dużo łatwiejsze?

Tym trudniej jest to zrozumieć, że gdy sama rozmawiam z innymi kobietami, rzadko kiedy temat schodzi na mężczyzn. Zwykle rozmawiamy o aktualnych wydarzeniach, pasjach, książkach, filmach, dzielimy się przemyśleniami, zabawnymi historiami albo po prostu żartujemy... Jestem przekonana, że jest tak samo w przypadku większości moich czytelniczek. Czemu więc w kulturze kobiecy świat obraca się wokół mężczyzn? Przyjrzyjmy się najbardziej krzywdzącemu obrazowi kobiety w kulturze.


Model księżniczki 

Wszyscy oglądaliśmy bajki Disneya, ale za dzieciaka nie wszystko się widzi. Dopiero z czasem Kopciuszek zaczyna jawić się nam jako bajka o tym, że ślub jest jedynym celem kobiety, a dla bogatego księcia z bajki warto nabawić się odcisków (lub odkroić kawałek stopy). Jak jest ubrana nasza księżniczka? W dziecinną sukieneczkę pełną bufek i falbanek, z twarzy też raczej przypomina dziesięciolatkę niż dorosłą kobietę. Bella? Daje się zniewolić potworowi (nie będę tu szerzej mówić o syndromie sztokholmskim i jak okropne wartości propaguje Piękna i bestia. Wszyscy to wiemy). Śnieżka? Sprzątaczka u krasnali, zachwycona, że w stanie nieświadomości całuje ją jakiś obcy (ale to książę). Wszystkie słodkie, urocze, niewinne, delikatne i całkowicie zależne od mężczyzn. A jak już mamy kobietę, która nie chce się podporządkować, to jest to Zła Królowa albo Czarownica...

Rozumiem jednak, że baśnie te powstawały, kiedy w sumie jedynym sposobem kobiety na godne życie był korzystny ślub albo urodzenie się w bogatej rodzinie (podobne motywy widzimy u Jane Austen, w Małych kobietkach itd.). Dlatego nie tępię. Nie mogę jednak zrozumieć i zaakceptować we współczesnych dziełach sprowadzania kobiety do roli mężatki, przyszłej mężatki, dziewczyny lub kochanki. Słowem - kiedy kobieta istnieje tylko w związku albo bycie w nim jest jej jedynym celem życiowym ("Nie mogę żyć bez ciebie!"). Patrz: Zmierzch, Cień wiatruJeździec miedziany Simons (to cofa feminizm o dwieście lat...); z filmów: Dirty Dancing, Maska Zorro (naprawdę uwielbiam, mam sentyment, ale Elena w tym filmie...). Pięknie za to burzą te stereotypy np. serial Jak poznałem waszą matkę (gdzie to facet marzy już o małżeństwie) czy filmy Żona (piękny, obejrzyjcie koniecznie!) i Za jakie grzechy, dobry Boże? (małżeństwo na małżeństwie, ale kobiety tu są wielowymiarowe i nie sprowadzane tylko do roli żon. Poza tym - na pewno nie są zdominowane).

Częste inne cechy księżniczki:

- Szara myszka lub skrzywdzona bohaterka, której życie odmienia pojawienie się mężczyzny. Sama z siebie nic nie potrafi. Nie ma co tłumaczyć. Boli. Zmierzch again. Klątwa tygrysa, Delirium (ogółem większość młodzieżówek)... Choć tu akurat jest nadzieja - częstszy chyba jest nawet motyw, kiedy to kobieta odmienia życie mężczyzny. Albo jakoś nawzajem sobie odmieniają...

- Ciągle mdleje albo popada w tarapaty i musi ją ratować męski bohater. Jak u Sienkiewicza.

- Zawsze najpiękniejsza. Twoja uroda nie wpasowuje się w kanony i wymyślone ideały? Jesteś niczym. Spróbujcie sobie przypomnieć trzy książki/filmy, w których bohaterka nie była typowo ładna i zdarzyła się jej historia romantyczna jak z bajki. Nieironiczna, nie mówiąca o brzydkim kaczątku.


Jak inaczej przedstawiane są kobiety w kulturze?

W kulturze jest też sporo innych modeli kobiet, nawet nie zawsze negatywnych czy krzywdzących, ale które ciągle jakoś odnoszą się do mężczyzny lub się do niego upodabniają.

KOBIETY W STROJU MĘŻCZYZN. Wszystko zaczęło się od Antygony, którą własny ojciec nazwał swoim jedynym synem. Antygona jest postacią naprawdę fascynującą, która jako pierwsza kobieta w literaturze sprzeciwiła się władcy i przemówiła na agorze. Bohaterka, której obawiał się Kreon: „U mnie nie będzie przewodzić kobieta”. Antygona nie tylko zrównuje się z mężczyznami - narusza poczucie męskości Kreona. Ale ile w niej kobiety, a ile już mężczyzny, ile odrzucenia tego, co stanowi o jej kobiecej tożsamości?

Marion Cotillard jako Lady Makbet.
Kadr z filmu Makbet, 2015, reż. Justin Kurzel.
Lady Makbet w tragedii Szekspira także wkracza do świata mężczyzn - świata władzy (nie ma co się sprzeczać, tak było). I w tym celu podobnie jak Antygona pozbywa się tego, co w niej kobiece, sama mówi:
Zabójczych myśli, z płci mej mię wyzujcie
I napełnijcie mię od stóp do głowy
Nieubłaganym okrucieństwem! (...)
Zbliżcie się do mych piersi, przeistoczcie
W żółć moje mleko.
Kto też uważa, że Makbet powinien nazywać się Lady Makbet? Facet jest tam tylko marionetką - co więcej, jego żona posiada więcej przymiotów "męskich" (tzn. kojarzonych bardziej z mężczyznami, np. pragnienie władzy, brutalność) od niego, pozbawia go męskiej dominacji.

Poza tym mamy też motyw kobiety-rycerza. W Jerozolimie wyzwolonej widzimy wojującą Kloryndę, która niejednego faceta doprowadziła do zawstydzenia (i śmierci). I taka jest jej rola w utworze - nadepnąć facetom na odcisk. Tak samo walczy słynna Mulan. Kobiety dzielniejsze od mężczyzn. Kobiety, które nie mają pokazać kobiecej siły, ale męską słabość. (to w ogóle ciekawe, jak bardzo mężczyźni boją się być przyrównywani do kobiet... Czemu to w naszej kulturze uchodzi za obraźliwe, podczas gdy kobiety próbują być jak faceci? Jest we mnie głęboka niezgoda na oba zjawiska)

Ciekawy jest w tym motywie awans niewiast z roli towarzyszki, kochanki, rodziny rycerza. To jest fenomenalne! Ale jednak w dalszym ciągu widzimy tu kobietę, która, jeśli chce zaistnieć w świecie, musi stać się mężczyzną. To kobiety, które odrzucają swoją kobiecość. Albo przynajmniej ją zakrywają.

KOBIETY UPIORY, WIEDŹMY, SYRENY. Kiedy czytałam Bestiariusz słowiański (odsyłam do recenzji, jeśli ktoś jest ciekaw!), zauważyłam, że "kobiece" i "męskie" potwory/stwory/magiczne istoty zdecydowanie się od siebie różnią, nie tylko na słowiańszczyźnie. Męskie są wszystkie ogry, krasnoludy, skrzaty, cyklopi, wilkołaki, dusiołki, cerbery... Ci, których domeną jest siła, spryt albo złośliwość (to nie zasada, ale częste zjawisko, takie odnoszę wrażenie). Z kobietami jest ciekawiej...

Obraz Szał uniesień, 1894,
aut. Władysław Podkowiński.
Kobiety są tam, gdzie noc, mrok i niepokój. To kuszące młodzieńców tajemnicze syreny, świtezianki czy rusałki. To skrzywdzone upiory, strzygi, zjawy i południce. To wzbudzające strach wieszczki. Piękne lub szkaradne, znają magię, prowadzi je zemsta i śmierć. Śmierć też jest kobietą. Kobiety to emocje, to czary. Wiedźmy skupione nad dymiącym kociołkiem. Żywioł. Zguba. Ogień. Noc. Tajemnica. Takie wcielenie kobiet niosących zgubę mężczyznom bardzo przemawia do mojej wyobraźni. Ciekawe, dlaczego te najbardziej niepokojące, zdradliwe stworzenia... to kobiety? Jakiś męski strach?

FEMME FATALE. Kobiety, które zdobywają, wykorzystują i zostawiają mężczyznę, prowadzą go do obłędu. Motyw stary jak świat! Te wymienione wyżej syreny, rusałki, które wabią młodzieńców swoimi wdziękami, by zrujnować im życie albo dla własnej przyjemności. Wszystkie Łęckie, Kirke i bohaterki kina noir. Piękne, niebezpieczne, lepiej ich unikać. Dalej jednak... w centrum ich zainteresowania, ich celem - jest facet. Trudno kobietom w kulturze od tego uciec.

HEROD-BABY. Kobiety NIEZALEŻNE. Kobiety BEZ UCZUĆ. To obraz kobiety, który lubią stereotypowe feministki. Kobiety, którym nic nie jest straszne, stają na czele, same na siebie zarabiają, nie dają sobie w kaszę dmuchać, zwłaszcza facetom. Wszystkie panie adwokat pnące się po szczeblach kariery. Kobiety, które nie potrzebują mężczyzny albo nim pomiatają. Wojujące o swoje prawa, czasem despotyczne. Nie mam nic do takiego modelu - tylko jeden zarzut. Taki obraz kobiety szerzy się jako pewien ideał, do którego wszystkie powinnyśmy dążyć. Jesteś coś warta wtedy, gdy na każdym kroku będziesz udowadniać, że nic Cię nie wiążę. Matki i żony nie są w cenie.

W tym modelu umieściłabym też wiele bohaterek z książek typu Igrzyska śmierci, Niezgodna, Czas żniw - bohaterek, które ratują świat, podczas gdy facet pałęta się gdzieś z boku. (wszystko byłoby ok, ale czy tylko ja mam wrażenie, że one są takie same?) Twarde babki są wspaniałe, znam wiele takich przecudownych, żywiołowych, pewnych siebie kobiet! Ale te cichsze, wolące domowe zacisze, nie robiące kariery - są równie piękne, warte uwagi i szacunku, wcale nie są bardziej zniewolone czy mniej znaczące dla świata! Celem "kobiety niezależnej" jest ciągle pokazywać, że one i mężczyźni są sobie równi. A więc znowu wracamy do facetów.

To oczywiście nie wszystkie sposoby na przedstawienie kobiet w literaturze. Ale te przykłady nam wystarczą, by coś zauważyć - wiele (pokuszę się nawet o większość) kobiet wg słowa pisanego (w filach też) istnieje w jakimś odniesieniu do mężczyzny. Albo księżniczkują, albo się do mężczyzn porównują, albo z nimi walczą. Czy to nie smutne?


Kobieta bez mężczyzny?

Moim marzeniem jest przeczytać książkę o kobietach bez mężczyzn. W której buduje się prawdziwe kobiece relacje. Bez romansów i walki o pozycję. Która pokaże mi całe spektrum kobiecych osobowości. Siostry, przyjaciółki, matki, koleżanki. W której kobieta nie będzie tylko dodatkiem mającym urozmaicić fabułę, tłem albo wyjątkiem. Gdzie rozmowy nie będą dążyć do paplaniu o facetach i związkach. Kobiety przeróżne, wspaniałe, nie muszące niczego udowadniać, z niczym walczyć, na sto procent kobiece na sto sposobów. Nie gorsze, nie lepsze od mężczyzn, ale inne, nie ma co udawać, że jesteśmy tacy sami.

Obraz During carnival, 1872, aut. Mary Cassatt.
Nie chcę przez to powiedzieć, że wszystkie książki, które nie spełniają powyższych kryteriów, są do niczego i że trzeba na siłę do nich wciskać kobiety i zmieniać je pod moje widzimisię. Oczywiście, że nie! Po prostu apeluję, żeby traktować kobiety w kulturze serio. Z uwzględnieniem umysłu i ciała. Nade wszystko zaś, że się powtórzę - pokazując kobiece relacje!

Myślę, że literatura z postaciami kobiecymi ma dużo większy problem niż sztuki plastyczne. Jest całe mnóstwo przepięknych obrazów z kobietami w przeróżnych ujęciach i sytuacjach życiowych. Obrazów, na których nie znajdziemy ani cienia mężczyzny! Jedynie inspirujące postacie kobiece - piękne portrety, przeróżne sylwetki, czynności, mimika, postawa, stroje, akty... Pędzla tak mężczyzn jak i kobiet. Siostra (kończy teraz plastyka) podrzuciła mi choćby wspaniałą serię obrazów Edgara Degasa, który uwiecznia kobiety w codziennych czynnościach, w ruchu - są nagie, kąpią się lub czeszą włosy... Nie ma w tym jednak nic seksualnego - zwyczajne, piękne kobiety. Tak samo cudownie przedstawia kobiety Mary Cassatt - sama nie będąc matką, chętnie powielała w swoich dziełach motyw macierzyństwa, ale nie tylko.

Obraz Frau, sich ihr Haar kämmend, 1885, aut. 
Edgar Degas. Domena publiczna: Europeana.
Może wynika to z tego, że na obrazach kobieta istnieje niejako bez kontekstów. Malarz "widzi i opisuje" - a jako że kobiety są piękne i inspirujące, maluje kobiety. W literaturze czy w filmie każdy bohater istnieje w ciągu zdarzeń, w relacjach z innymi, dostaje głos. I z tego rodzą się różne rzeczy - takiego bohatera łatwiej wplątać w stereotypy, modele, role. 

Takie mam więc postulaty i marzenia:
  • więcej kobiecych relacji, 
  • więcej różnych kobiet,
  • kobiety ukazywane w wielu sytuacjach, także bez mężczyzn.


Jeśli ktoś z Was czytał taką książkę albo oglądał taki film - KONIECZNIE dajcie znać! Potrzeba nam kobiet! Potrzeba nam kobiet samych dla siebie! I choć wiem, że ten post niebezpiecznie się rozrasta (a mimo to nie zdążę napisać o wszystkim, o czym chcę), to wytrzymajcie jeszcze chwilę. Dwa punkty. Krótko! 


Kobiety w Biblii

Dziś Wielki Czwartek, rozpoczyna się Triduum Paschalne, dlatego pomyślałam, że nie mogę choćby nie wspomnieć o tym, jaką rolę w historii zbawienia miały kobiety i jak wiele niesamowitych postaci kobiecych skrywa Pismo Święte. Kiedy zaczęłam sobie przypominać, jakie te kobiety w Biblii są, popadłam w nieokiełznany entuzjazm i zachwyt! To są naprawdę niesamowite babki. 

Nowy Testament. W Wielki Poniedziałek w Ewangelii spotykamy dwie siostry - Marię i Martę, przyjaciółki Jezusa, które często odwiedzał (ich bratem jest Łazarz). Obie są jak ogień i woda, a ich relacja bardzo przypomina mi mnie i moją siostrę. Jest taka scena, kiedy Marta uwija się przy domowych obowiązkach, a Maria słucha Jezusa, o co ta pierwsza robi jej wyrzuty. Marta - kobieta czynu i konkretu, Maria - kobieta gestu, romantyczna. W poniedziałkowej Ewangelii rozlewa drogi olejek na stopy Jezusa i wyciera je swoimi włosami. Ktoś by pomyślał - trochę to upodlające i głupie. Żaden wzór kobiecości. Ale to jest nie tylko intuicja, przeczucie Marii, że coś się stanie, to nie tylko pożegnanie. To wyraz buntu. Apostołowie musieli być zniesmaczeni tym gestem, pewnie ją potępiali, tak jak Judasz, który głośno ją krytykuje. Cała sala nic nie ogarniających mężczyzn, Jezus i odważny gest Marii, która nie przejmuje się niczyją opinią. 

Dziś wspominamy w Kościele Ostatnią Wieczerzę - są na niej sami mężczyźni. W Ogrodzie Oliwnym - sami mężczyźni. Robi się gorąco? Wszyscy uciekają. Tacy dumni, ważni, uczniowie samego Jezusa... To mężczyźni skazują Go na śmierć, pomiatają Nim. Na Drodze Krzyżowej to kobiety towarzyszą Jezusowi - Weronika, Maryja, płaczące niewiasty. Szymona zmusili do niesienia krzyża. Wierność - to kobieta. Siła - to kobieta. Niesamowity obraz pod krzyżem, gdzie stoją właśnie kobiety, nie boją się konsekwencji, prześladowań. To one dbają o martwe ciało Jezusa. To one pierwsze widzą pusty grób. To kobiecie jako pierwszej objawia się zmartwychwstały Jezus. 

Obraz Judyta z głową Holofernesa,
1613, aut. Cristofano Allori.
Maryja - dla chrześcijanek niekwestionowany wzór kobiecości! Piękno, które idzie w parze z nieskalanym sercem, niesamowite zdecydowanie, odwaga, życiowa mądrość, refleksja. Lubię scenę, kiedy, sama będąc w ciąży, idzie przez góry odwiedzić Elżbietę. Ich spotkanie to wulkan emocji i szczęścia - przepiękne kobiece spotkanie. Mogłabym długo jeszcze mówić - o Samarytance, Marii Magdalenie, kobiecie cierpiącej na krwotok... Może to temat na inny post. 

Stary Testament. Zaczyna się niemalże motywem femme fatale. Mamy tu też Judytę - kobietę, która wbrew wszystkim sama pokonuje wojsko, ucinając głowę mężczyźnie (znowu "kobieta fatalna"?). Drastyczny obraz z Księgi Machabejskiej - matka siedmiu synów patrząca, jak po kolei umierają, niezłomna. Izebel - kobieta-demon, władczyni. Pewna kobieta, która zrzuciła przez okno kamień na wroga i rozbiła mu czaszkę. I całe mnóstwo inspirujących, bardzo postępowych, czasem niebezpiecznych postaci kobiecych. Jedynie słabo, że Izraelitki były zwykle totalnie zależne od mężczyzn - mężów lub ojców. Ale wiele z nich to przełamywało (jak widać) - np. Rut ze swoją teściową (ich relacja to hit!). 


Literatura kobieca

Dla mnie jest to pojęcie bardzo dziwne i... niewiele mówiące. Co oznacza literatura kobieca? Książki dla kobiet? Pisane przez kobiety? Poruszające "kobiece tematy"? To wszystko w jednym? Dlaczego nie funkcjonuje określenie "literatura męska"? Czyżby mężczyźni byli ponad "naszą" literaturę? Nie będę w tym poście rozwijać tych tematów. Myślę, że powstanie o tym osobny post! 

Chciałabym tylko zauważyć, że w naszej świadomości istnieje "wzorcowa" literatura, przezroczysta - męska. Gdy coś jest kobiece - jest określone, napiętnowane. Pisarka jest jak Arachne - w jej dziele jest widoczna ona sama, jej kobieca tożsamość. Kobieta tka powieść ze swoich emocji, wrażeń - wplata w sieć opowieści siebie. To mężczyźni wymyślili oderwanie dzieła od autora, bezosobową literaturę.

Czy kobiety powinny wyrzekać się swojej kobiecości? Nie. Czy powinny pisać jak mężczyźni? Nie. Czy mamy się czego wstydzić? Nie. Czy kobiety czytują i piszą tylko romanse? Nie. Czy kobieca bohaterka w powieści zawsze musi jakoś określać się wobec mężczyzny? NIE.

Marzy mi się literatura, w której kobiety naprawdę przemówią. Ale nie krzykiem. Nie buntem wobec męskiej dominacji. Nie o związkach. Przemówią normalnie. Nie wykluczam, że takie dzieła powstały i powstają. Nie mówię, że nie ma w kulturze wspaniałych kobiecych postaci. Ale ja chcę WIĘCEJ!

Podzielcie się swoimi ulubionymi kobiecymi bohaterkami, historiami o kobietach, ulubionymi kobiecymi relacjami z książek i filmów! I oczywiście swoimi przemyśleniami na temat kobiety w kulturze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Ballady bezludne , Blogger