17 kwietnia

Relacje nie czarno-białe. Dlaczego musisz obejrzeć Frances Ha?


Ostatnio pisałam na blogu o krytyce feministycznej i sposobach przedstawiania kobiet w kulturze i dostałam od Was niesamowity odzew! W tym wiele poleceń książek i filmów, w których postacie kobiece wychodzą poza ciasny krąg stereotypów i roli kochanek oraz nie są tylko tłem czy nieznaczącym elementem wydarzeń. Zaczęłam od filmu, który poleciła mi Pola (dziękuję!♥), ponieważ jest dostępny na Netfliksie i nie musiałam długo szukać... Dostałam wszystko, co mi się marzyło! Frances Ha trafia na listę moich ulubionych filmów ostatniego czasu (a oglądam naprawdę sporo!). Dlaczego też musicie go obejrzeć? 

1) Relacja Frances i Sophie


Pierwsze dziesięć minut filmu wprawiło mnie w zachwyt. Urywki z życia dwóch mieszkających ze sobą przyjaciółek są tak prawdziwe! Wspólne wygłupy, gry, spacery, rozmowy na tematy prozaiczne i pseudofilozoficzne, cytowanie sobie ciekawych fragmentów książki, wspólne zwyczaje i tradycje... Tekst "nie skub sobie twarzy" także był bardzo potrzebny w tym filmie. Frances i Sophie nie są stereotypowymi psiapsiółami robiącymi sobie co chwilę zdjęcia i gadającymi tylko o facetach (of kors, że o związkach też mówią! Ale nie jest to temat przeważający). To ciekawa, niepłaska relacja, w której nie zawsze jest cukierkowo - zwłaszcza, jak się nie rozumie drugiej strony (co przecież często się zdarza). Podoba mi się, że nie było wątku "facet rozwala naszą przyjaźń". Sophie w pewnym momencie rzeczywiście wkracza w nowy etap swojego życia, z mężczyzną, podczas gdy Frances jeszcze jest na pewnym pograniczu dojrzewania, ale to nie niszczy ich relacji - tylko ją zmienia. Choć ich cele i obrane drogi się rozchodzą, to ich przyjaźń pozostaje dla nich ważna. 

2) Konwencja francuskiego filmu czarno-białego 

Nie zapuszczam się raczej w dawne kino, moją granicą jest rok 1980. Jestem za to zauroczona współczesnym kinem francuskim. ♥ Historia Marii, Jeszcze dalej niż Północ, Za jakie grzechy, dobry Boże?, Amelia, Rozumiemy się bez słów, Nietykalni... Dramaty czy komedie, operują wspaniałym ciepłem, prostotą, szczerymi emocjami, niebanalnymi relacjami. Frances Ha to film właśnie taki (choć nie francuski!) - bez gnającej akcji, fajerwerków, bitew i barwnych romansów. To codzienne uczucia, piękni ludzi, których się lubi i z którymi się utożsamia. Zachowanie czarno-białej kolorystyki tylko podkreśla, że nie jest to dzieło, które ma specjalnie wizualnie zachwycać, ale opowiadać niepodkoloryzowaną historię z życia wziętą - ale przez to magiczną i wyjątkową. 

3) Postać Frances 


Frances to istny wulkan energii! Dużo mówi, sporo skacze, biega i żartuje. Nie do końca ogarnia swoje życie. Jej zawód? To skomplikowane - jest tancerką, ale chwilowo (?) nie tańczącą. Szuka swojej drogi. Jest otwarta nawet w stosunku do obcych ludzi, co powoduje krępujące sytuacje - nie wszyscy rozumieją jej poczucie humoru i żywiołowość. Może przywodzić na myśl bardziej nastolatkę niż 27-letnią kobietę, ale sama zdaje się tym nie przejmować. Frances jest postacią wielowymiarową, barwną, przekonującą i nie dającą się nie lubić. Greta Gerwig ożywiła swoją bohaterkę, weszła w jej skórę - efekt jest wspaniały!

4) Humor i pogoda

Frances Ha nie jest filmem o zwartej fabule i dającym się przewidzieć zakończeniu. To raczej następujące po sobie sceny z życia tytułowej bohaterki - ciepłe, zabawne, wzruszające, prawdziwe. Kocham scenę, w której Frances po kolacji z mężczyzną (to nie tak, jak myślicie...), biegnie wypłacić gotówkę z bankomatu, żeby zapłacić - ogólnie często biega ulicą baletowymi podskokami. Jak mówi, jest totalnie nierandkowalna, i na każdym kroku to udowadnia. Film ma wiele zabawnych smaczków, ciekawych dialogów, absurdalnych momentów. Nie da się powstrzymać uśmiechu. 

5) Piękne przesłanie 


Film jest podzielony na rozdziały - kolejne miejsca zamieszkania Frances. Nasza główna bohaterka znajduje się w przełomowym momencie swojego życia, staje przed prawdziwie dorosłymi wyborami, które nie są tak oczywiste i banalne, jak wcześniej się jej wydawało, a sprawy raczej się komplikują, niż same rozwiązują. Frances Ha mówi o szukaniu czegoś pewnego w swoim życiu i o drodze, jaką trzeba przejść, żeby to stałe miejsce znaleźć. Ciągły brak gotówki, nowe mieszkania, znajomości, praca, która nie jest tą wymarzoną... To nie jest film, który jak tysiące innych produkcji krzyczy: "goń za marzeniami!". Frances Ha ma inny przekaz: nawet jeśli życie nie spełni wszystkich twoich zachcianek, możesz być szczęśliwy/a. Nawet jeśli wokół wszystko będzie się zmieniać jak w kalejdoskopie - może być dobrze, jeśli zachowasz pogodę ducha. I jeszcze jedno - młodzieńcze zawirowania prowadzą zwykle do własnego imienia przy skrzynce na listy.

Tak więc cieplutko zachęcam do oglądania! Jeśli macie do polecania podobne filmy, zwłaszcza mówiące o kobiecej przyjaźni, to podzielcie się nimi w komentarzu! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Ballady bezludne , Blogger