

(Słowem wstępu do właściwej recenzji - krótka scenka. Nie mogłam się powstrzymać.)
Zwykła, osiedlowa biblioteka. Spragniony lektury Niedoszły Polonista przechadza się wśród półek, szukając tego czegoś. Omija działy z literaturą amerykańską, angielską i polską. Zatrzymuje się przed książkami fińskimi. Nie jest ich dużo. W oczy szybko rzuca się cieniutka, staro wyglądająca powieść. O, noblista (z roku 1939)! Słońce życia. Trochę dramatycznie. Pewnie romans. Pewnie wieś. Opis na skrzydełkach przypuszczenia te potwierdza. Bierzemy.