Luty był dobrym miesiącem pod wieloma względami. 1) Były ferie. 2) Mało szkoły. 3) Koniec nauki do filozofii. 4) Dużo dobrych książków. I jedynie za dużo lenistwa i bezczynności oraz paskudna, mroźna pogoda (jak ja nienawidzę wynalazcy minusowej temperatury...) trochę zepsuły mi obraz minionego miesiąca. Wracam jednak do pozytywów, bo mimo wszystko jestem raczej optymistką, a moje serduszko nie całkiem zlodowaciało, ochraniane przez puchową kurtkę.
W ferie zostałam animatorką na rekolekcjach oazowych, weszłam więc w środowisko gimbazy (no, i siódmej klasy, ale to to samo), sporo też było początkujących licealistów. Było śmiesznie. Dwa, trzy, cztery, góra pięć lat młodsze ode mnie dzieciaki (a ja taka dorosła) traktowały mnie raczej jak rówieśnicę, nie pozwalając mi się wczuć w rolę surowej Pani Animator, która sądzi, każe i ucina niepotrzebne dyskusje jedynym machnięciem ręki. (Chamy wrzucały mnie do śniegu i opowiadały rasistowskie dowcipy. Niestety, całkiem zabawne...) Konkluzja - zdarzają się jeszcze fajne dzieciaki, choć oczywiście telefony przylepione są do rączek.Ten miesiąc uczył mnie też dystansu do siebie - dawno nie zaliczyłam tylu wpadek... Zostawiłam bagaż na jakimś zadupiu w Tatrach; choć byłam umówiona w Dąbrowie, pojechałam do Czeladzi; notorycznie zapominałam o wszelkich pracach klasowych, wywołując jedynie pełne rezygnacji westchnięcia znajomych. Miałam się chociaż z czego pośmiać. No, inni też. To był dobry miesiąc.
Przeczytałam 5 książek. Wynik gorszy od styczniowego (phi, to wszystko przez to, że miałam trzy dni mniej, oczywiście!), ale trudno się dziwić - pierwszą połowę miesiąca poświęciłam feriom i nauce do olimpiady z filozofii. Dopiero potem wsiąkłam do literackiego świata - kurczę, przeczytałam same świetne lub dobre książki! Wcielam też w życie postanowienie, aby sięgać nie tylko po literaturę anglojęzyczną i polską, ale odkrywać książki z różnych zakątków świata. Nie obyło się też jednak w lutym bez odstresowujących młodzieżówek, które jednak zrobiły na mnie pozytywne wrażenie. Dobra, skończmy z tą paplaniną...
(Teraz tak patrzę na te okładki i śmieję się w duchu - każda książka z innej parafii)
Złuda. Książka, którą wypożyczyłam pod wpływem impulsu, z myślą: będę czytać literaturę światową. Na start - Hiszpania. Powieść z lat 40., intrygująca, specyficzna, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Odsyłam do recenzji.
Never never. Jednak z tych książek, które czyta się, gdy nie masz ochoty na nic trudnego. Co mam powiedzieć - chciało mi się młodzieżówki, to przeczytałam. Podobało mi się - ciekawy pomysł, całkiem niegłupie przesłanie, tylko bohaterowie płytcy (ale na to można jeszcze przymknąć oczko), no i schematów nie brakło. To moje drugie spotkanie z Colleen Hoover i mam wrażenie, że nie ostatnie. Recenzja również na blogu.
Plaga samobójców. Ciąg dalszy procesu odmóżdżania - i muszę przyznać, że dawno nic mnie tak nie wciągnęło! Czytanie zajęło mi chyba dwa dni i nie mogłam się oderwać ani na moment - nawet będąc w szkole prawie dwieście stron połknęłam. Młodzieżowa dystopia, fajny pomysł, znów schematy i dosyć płytcy bohaterowie - standardowe wyposażenie. Zastanawiam się, czy sięgać po kontynuacje, ale chyba aż tak silnego wrażenia ta książka na mnie nie zrobiła, by zanurzać się w kolejnej serii o rewolucji. Recenzja się pisze.
Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach. Zdecydowanie najbardziej charakterystyczna książka tego miesiąca! To ilustrowany przewodnik po wyobraźni naszych słowiańskich przodków. Coś pięknego i absolutnie cudownego. Pełno tu duchów, biesów, gnieciuchów, dziadów, szarlejów i innych mrucków. Recenzja się napisze, jak przeczytam drugi tom.
Rok 1984. Zdecydowanie najlepsza książka lutego i jedyny dumny przedstawiciel klasyki. Zaczynam uwielbiać Orwella - choć troszkę wyssał ze mnie niezłomną wiarę w człowieka i przysłużył się do zmniejszenia poziomu mojego idealizmu (owszem, jestem niepoprawną idealistką i optymistką). Trochę mi w głowie namieszał i skłonił do przemyśleń. Możecie przeczytać sobie moją nierecenzję, ale nie jest to mój najbardziej udany twór.
A co Wam, drodzy czytelnicy, udało się ciekawego w tym miesiącu przeczytać?
Złuda. Książka, którą wypożyczyłam pod wpływem impulsu, z myślą: będę czytać literaturę światową. Na start - Hiszpania. Powieść z lat 40., intrygująca, specyficzna, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Odsyłam do recenzji.
Never never. Jednak z tych książek, które czyta się, gdy nie masz ochoty na nic trudnego. Co mam powiedzieć - chciało mi się młodzieżówki, to przeczytałam. Podobało mi się - ciekawy pomysł, całkiem niegłupie przesłanie, tylko bohaterowie płytcy (ale na to można jeszcze przymknąć oczko), no i schematów nie brakło. To moje drugie spotkanie z Colleen Hoover i mam wrażenie, że nie ostatnie. Recenzja również na blogu.
Plaga samobójców. Ciąg dalszy procesu odmóżdżania - i muszę przyznać, że dawno nic mnie tak nie wciągnęło! Czytanie zajęło mi chyba dwa dni i nie mogłam się oderwać ani na moment - nawet będąc w szkole prawie dwieście stron połknęłam. Młodzieżowa dystopia, fajny pomysł, znów schematy i dosyć płytcy bohaterowie - standardowe wyposażenie. Zastanawiam się, czy sięgać po kontynuacje, ale chyba aż tak silnego wrażenia ta książka na mnie nie zrobiła, by zanurzać się w kolejnej serii o rewolucji. Recenzja się pisze.
Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach. Zdecydowanie najbardziej charakterystyczna książka tego miesiąca! To ilustrowany przewodnik po wyobraźni naszych słowiańskich przodków. Coś pięknego i absolutnie cudownego. Pełno tu duchów, biesów, gnieciuchów, dziadów, szarlejów i innych mrucków. Recenzja się napisze, jak przeczytam drugi tom.
Rok 1984. Zdecydowanie najlepsza książka lutego i jedyny dumny przedstawiciel klasyki. Zaczynam uwielbiać Orwella - choć troszkę wyssał ze mnie niezłomną wiarę w człowieka i przysłużył się do zmniejszenia poziomu mojego idealizmu (owszem, jestem niepoprawną idealistką i optymistką). Trochę mi w głowie namieszał i skłonił do przemyśleń. Możecie przeczytać sobie moją nierecenzję, ale nie jest to mój najbardziej udany twór.
A co Wam, drodzy czytelnicy, udało się ciekawego w tym miesiącu przeczytać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz